16:46

To był ciężki rok...


Hej! Po tak długiej przerwie przydałoby się chociaż przywitać. Nie miałam pojęcia, że od ostatniego posta minęło tak dużo czasu... Trochę wstyd mi, że tak długo nie pisałam. I przeraża mnie fakt, że po tak długiej przerwie od razu serwuję Wam długaśnego posta i jak wiele kwestii chcę w nim poruszyć. 

Chciałabym podsumować ten rok. Cały. Więc jeśli jesteście ciekawi, co się u mnie działo, kiedy mnie nie było na Archiwum, to serdecznie Was zapraszam. 

To był dziwny rok, dziwny to chyba idealne określenie. Pełen zarówno złych, jak i dobrych sytuacji. Wielkich zmian i decyzji. Pełen niespodziane, rozczarowań, nowych ludzi, pochopnych decyzji zarówno negatywnych jak i pozytywnych. Trochę niszczący, ale niszcząco wzmacniający. Zdecydowanie wzmacniający.

Założenie było takie: ten rok będzie moim rokiem. Zrobię wszystko, żeby był najlepszy! I początek rzeczywiście taki był. Pierwszych kilka miesięcy aktualnie w ogóle nie pamiętam. Świta mi tylko, że były całkiem w porządku. Realizowałam postanowienia noworoczne. Wyjechałam na ferie do siostry do innego miasta i bardzo miło spędziłam czas. W lutym byłam na pierwszej osiemnastce. W marcu nie działo się za wiele. W mojej głowie jest totalna pusta jeśli chodzi o ten miesiąc. Zupełnie nie wiem, kiedy minął. 

Od kwietnia pamiętam już wszystko. 22 kwietnia był przełomowym dniem, w którym miałam totalne obniżenie nastroju i atak płaczu na osiemnastce mojej koleżanki. Do tej pory mam poczucie winy za to... Ten dzień jednak skłonił mnie to rozmowy z mamą o pomocy specjalistycznej. Ponieważ w mojej głowie pojawiały się myśli samobójcze, wizje swojej śmierci, nie miałam na nic siły już od kilku tygodni, do tego doszedł jeszcze ten atak, zdecydowałam, że sama nie poradzę sobie z tym wszystkim. Zaczynałam bać się siebie... To był moment, kiedy w mojej głowie kiełkowała depresja już mocno zakorzeniona, kiedy moje "racjonalne-ja" jeszcze walczyło i jako że głęboko interesowałam się psychologią, zaczęło się o mnie obawiać. Bałam się, że mogę zrobić sobie krzywdę... 

W kwietniu działo się bardzo dużo w mojej paczce w szkole. Zmartwienia i konflikty, które były z tym związane, wpływały negatywnie na moje samopoczucie. Czułam się coraz gorzej. Trafiłam w tamtym miesiącu do pierwszej poradni psychologicznej, w której miałam dwa spotkania. Moja relacja z mamą się ociepliła, kiedy dowiedziała się, co się ze mną dzieje, więcej ze mną rozmawiała i poświęcała mi więcej uwagi. Pamiętam, że miałam problem z jedzeniem. Płakałam nad talerzem z bezsilności... Nie chciałam jeść zupełnie. 

Potem miałam usuwaną drugą ósemkę i to akurat było w Majówkę. To był czas, kiedy izolowałam się od innych. A ci inni zostawiali mnie samą, można by pomyśleć zgodnie z moim życzeniem... Ale z perspektywy czasu wiem, że potrzebowałam wtedy kogoś, kto byłby "na siłę", nie licząc się z moim zdaniem, nie pozwoliłby mi na tę izolację, nie zostawiłby mnie samej. 

Maj i czerwiec pamiętam jako jeden wielki ból egzystencjalny, wiele przepłakanych godzin i niechęć do życia każdego cholernego dnia. Wstawałam codziennie i myjąc zęby, myślałam, o tym, że chcę umrzeć. A nawet planowałam własne samobójstwo i szukałam odpowiedniego momentu na nie. Kiedy to piszę, płaczę, bo nie mogę uwierzyć, że nikt niczego nie zauważył, że mogłam rzeczywiście zrobić sobie krzywdę, że mogłam nie dotrwać do nowego roku, że mogłoby mnie tu już nie być, mogłabym nie pisać tego posta. 

Za każdym razem, kiedy uświadamiam to sobie, jestem w ogromnym szoku i zastanawiam się, gdzie się podziała tamta osoba, co się z nią stało. Gdzie jest teraz? Bo mimo iż nadal zdarzają się momenty, kiedy naprawdę marzę o śmierci, o zniknięciu, to są incydenty i nie trwają one dłużej niż jeden czy dwa dni. 

Wakacje 2017 to jedne z najbardziej nudnych wakacji w moim życiu. Kojarzyć mi się już zawsze będą z psychoterapią, bezsennością i ślubem mojej siostry. Mój stan poprawiał się w ich czasie. Nawiązałam też wtedy pierwsze współprace z większymi wydawnictwami. Ćwiczyłam, co pozytywnie wpływało też na moją sferę psychiczną. I cholernie bałam się szkoły, tego, jak to będzie w tym roku szkolnym, jaka będzie atmosfera między mną a dziewczynami, bo w czerwcu prawie zupełnie się od nich odizolowałam, jak dam sobie radę z nauką, w końcu to klasa maturalna. Miałam zamiar skupić się tylko na nauce i najbliższe 8 miesięcy poświęcić właśnie jej. A potem wszystko się pozmieniało...

Wrzesień minął szybko i był pracowity pod względem nauki. Za to październik nie to, że ciepły i piękny to przyniósł mi coś wspaniałego, a raczej kogoś, o czym za chwilę napiszę. W październiku zakończyłam, a raczej przerwałam psychoterapię z tego względu, że kończyłam osiemnaście lat na początku listopada i jako osoba dorosła nie mogłam leczyć się w poradni dziecięcej. Bardzo to przeżyłam. Jeżeli chodzi o to, kogo przyniósł mi październik. Jedno spotkanie okazało się początkiem regularnych wyjść, po których wracałam z uśmiechem do domu. Zupełnie nie spodziewałam się, że będą sprawiać mi taką przyjemność. I byłam zdumiona tym, że teraz jestem w stanie się uśmiechnąć, a zaledwie kilka miesięcy temu myślałam, że już zawsze będzie tak źle. 

Listopad. Listopad był pełen wrażeń. 3 listopada skończyłam 18 lat. W dniu urodzin wyszłam na pierwsze piwo, po którym wirowało mi w głowie i po którym gadałam głupoty, które normalnie bym przemilczała. W tym dniu przeżyłam także potrójny atak paniki, podczas jednego nawet zasłabłam, a byłam sama w domu... Ale przezwyciężyłam go i poszłam na to piwo. I nie żałuję, bo było naprawdę fajnie. 18 listopada była moja impreza osiemnastkowa, na której pierwszy raz w życiu byłam wstawiona. Nie określiłabym tego, jako bycie pijanym, ale ewidentnie alkohol zrobił swoje...  Wszystko z niej pamiętam i za bardzo się nie ośmieszyłam, więc źle nie było. Poza tym to była najlepsza impreza w moim życiu - bez ANI JEDNEGO kawałka disco polo w tle. Tylko samopoczucie po niej nie było n a j l e p s z e. 

No i grudzień zaczęty tak dobrze! Kiedy go wspominam, na mojej twarzy pojawia się ogrooomny uśmiech. Obejrzane 3 części Piratów z Karaibów po raz pierwszy w życiu i z wyjątkową osobą! Straszne podjaranie się robieniem prezentów, pakowaniem ich, chodzenie i szukanie ich po mieście. Ale zero świątecznego klimatu. W tym roku zupełnie nie poczułam świąt. Nie wiem, dlaczego tak było, ale trochę mi przykro z tego powodu. 

Jeżeli chodzi o całoroczne podsumowanie moich relacji z innymi, to wygląda to tak, że BARDZO dużo osób odeszło z mojego życia. Część wypisała się na własne życzenie, część, mam wrażenie, nie wytrzymała ze mną, a część ja po prostu zostawiłam, a oni nie protestowali. Pojawiło się także w moim życiu wiele wspaniałych osób w tym roku i naprawdę jestem za nie wdzięczna! Są to między innymi wspaniałe Ola i Kasia, druga Ola czy M. Jest też kilka osób, którym zaufałam, a które zawiodły mnie dogłębnie i zraniły. O nich nie chcę myśleć, ale życzę im tylko, żeby nikt nigdy ich tak nie potraktował. Były też osoby, z którymi straciłam kontakt na kilka miesięcy, których bardzo mi brakowało, ale z którymi ten kontakt nadal mam i nie został zerwany definitywnie.

W tym roku rozwinęłam się blogowo i instagramowo, ale w sferze książkowej. I jestem mega dumna z siebie, bo nie myślałam, że kiedykolwiek mi się to uda. I przyznam szczerze, że w krytycznych momentach, kiedy miałam już totalnie dość, przytrzymywała mnie tutaj myśl, że są osoby, którym będzie brakowało moich zdjęć i które będą tęsknić za moim stylem pisania. I paradoksalne dla mnie jest to, że te wszystkie osiągnięcia w tej sferze, miały miejsce właśnie w tym jednym z najgorszych lat w moim życiu. 

To był dla mnie cholernie ciężki rok i jestem naprawdę dumna z siebie, że jednak udało mi się dotrzeć tutaj, że mimo iż zostałam sama, to nie poddałam się do końca. Jestem wdzięczna za to, że w moim życiu pozostały przy mnie niektóre osoby i że pojawiła się ta jedna, która bardzo wiele dla mnie znaczy i mam nadzieję, że wytrzyma ze mną jak najdłużej. 

Post dobiega końca. Jeżeli dotarliście tutaj, to jest ogromnie miło, że poświęciliście czas na przeczytanie mojego wpisu. 

Zastanawiałam się nad napisaniem posta z planami na ten rok, ale doszłam do wniosku, że byłby on bez sensu, ponieważ ten rok będzie AUTENTYCZNIE moim rokiem i wydarzy się naprawdę wiele i plany są tutaj zbędne. Za tydzień mam studniówkę, w kwietniu pielgrzymkę, w maju maturę, potem najdłuższe wakacje w życiu, a w październiku zaczynam studia. Bardzo chciałabym regularnie publikować tutaj wpisy, jednak do maja jest to niemożliwe. Mogą pojawić się jakieś sporadyczne, ale nie gwarantuję nawet tego. Nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła tutaj swobodnie rozwinąć skrzydła i poświęcić temu tyle czasu, ile pragnę. 

Pamiętajcie, że jesteście wyjątkowi. Zawsze możecie się ze mną skontaktować przez Instagram @czytam.z.pasja  lub pisząc na e-mail ana.blog@wp.pl - będzie mi bardzo miło 💕

Jeżeli przeczytaliście cały post, to bardzo wam za to dziękuję!!!
Życzę Wam miłego weekendu i do następnego posta ;) 
Ściskam, 
Ana 


Ważne posty, które ukazały się w 2017 roku: 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Archiwum , Blogger