14:19
ogłoszenie! poszukiwana motywacja do życia
Hej!
Witanie się z Wami po tak długiej przerwie jest dla mnie dziwne. W końcu od ostatniego posta minęło prawie 2 miesiące. I choć do głowy przychodziło mi kilka pomysłów, nigdy nie były one odpowiednie, żeby rozpisać się o nich tutaj lub nie byłam gotowa, żeby poruszyć ich temat. Ale wracając dzisiaj z uczelni, myślałam o czymś, o czym będzie dzisiejszy post. O tym, że zgubiłam gdzieś moją motywację do życia, do robienia czegokolwiek.
To zdumiewające, że jeszcze w sierpniu, na początku września chciałam już wracać na uczelnię, robić notatki, robić sobie obiady itd. I chęci te zniknęły prawdopodobnie w momencie, kiedy przeprowadzka zaczęła majaczyć na horyzoncie i boleśnie przypominać, że niedługo przyjdzie czas opuścić bezpieczną norę w domu z ciepłym obiadem, że Ana, trzeba by było już się pakować, że czas wrócić do samodzielności.
Nie pamiętam, kiedy zaczęłam myśleć, że to wszystko nie ma sensu i że jestem tak bardzo zmęczona (ale czym tak naprawdę? nie wiem...), że jedyną opcją jest dla mnie spanie. Bo nie mam sił, bo mi się nie chce. I jestem przekonana, moi drodzy, że nie jest to kwestia lenistwa, bo jestem osobą niesamowicie pracowitą i multizadaniową, zawsze mam coś do robienia. W gimnazjum pani z matematyki nazywała mnie pracowitą mróweczką, więc nie wiem, kiedy zaszła ta zmiana i dlaczego akurat teraz opadłam z sił.
Ostatni tydzień przechorowałam, leżąc w łóżku. I dzisiaj jeszcze bardziej nie chciało mi się wstawać rano na zajęcia, ale wstałam. Bardziej z przymusu niż chęci oczywiście. Ale właśnie wracając z uczelni, uświadomiłam sobie, że ja po prostu straciłam motywację, że całkiem prawdopodobne, że się wypaliłam. Smutne jest to, że już po roku studiowania, kiedy przede mną jeszcze cztery lata. Nie widzę sensu i naprawdę nie chce mi się chodzić na zajęcia, ŻADNE. Tak, jak w tamtym roku byłam tym wszystkim podjarana, czytałam materiały na bieżąco, notowałam i lubiłam swoje studia. Tak w tym jest mi naprawdę źle z tym wszystkim i powinnościami, które na mnie ciążą. Faktu wcale nie polepszają metodologia i statystyka, czyli dwa cholernie trudne przedmioty, które są dla mnie czarną magią na równi z fizyką kwantową... I myślałam sobie jeszcze, że chciałabym znowu być tą dziewczyną zorganizowaną, pilną i sumienną, a nie taką, która ma wszystko w nosie i jest wypalona. Mam wrażenie, że to, co teraz robię, czyli chodzenie na zajęcia, czytanie materiałów czy robienie notatek, a nawet czynności dnia codziennego są wykonywane przeze mnie mechanicznie. Robię to, bo muszę. Bo będę miała zaległości, bo będę głodna, bo nie będzie miała, na czym jeść, jeśli nie pozmywam. Wszystko to robię jakby w transie, nie chcąc i tracąc przy tym siły.
Przez najbliższy tydzień spróbuję wrócić do stanu sprzed roku, ale jak to wszystko wyjdzie, nie wiem. Ufam, że odnajdę motywację przynajmniej do studiowania. Że docenię jesień, a nie będę zrzucać winę na nią. O motywację do życia będę martwić się w drugiej kolejności.
Mam nadzieję, że październik u was zaczął się lepiej. Trzymajcie się ciepło!
Do kolejnego wpisu!
AUTOR:
Ana Pollack
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz