Witajcie po dłuuugiej przerwie. Nie będę tłumaczyła Wam dlaczego mnie nie było, to nie jest istotne.
Miałam nadzieję, że napiszę ten post wczoraj, ale nie udało się. Więc dzisiaj rozdarta między niemieckim a blogiem muszę coś naskrobać. Wreszcie wena mi dopisała i trzeba to wykorzystać! Jako że mamy dzisiaj Walentynki, czyli teoretycznie święto zakochanych, chciałabym napisać coś poniekąd o miłości. Także zapraszam Was na ten szybko pisany post, który rozkręci całą karuzelę jeszcze raz, bo mam zamiar wrócić do "felietonowania".
Pierwszy raz zakochałam się, kiedy miałam... Ha ha ha żartuję! Nie będę Wam przecież pisać o moich potyczkach z tym uczuciem, no proszę Was. Chcę przedstawić swój stosunek do tego święta i refleksje, które nasuwają mi się, kiedy o nim myślę.
Zacznę od nazwy. Nie uważacie, że to nie powinno być święto zakochanych, ale święto miłośći? Brzmi lepiej? Brzmi! Jest bardziej uniwersalne? Jest! Istnieją różne rodzaje miłości: rodzicielska, bratnia, przyjacielska, ta między chłopakiem i dziewczyną (czy też inne przypadki), miłość babci/dziadka do wnuków. I tak jak jest Dzień Matki, Dzień Ojca, Dzień Kobiet i Dzień Chłopaka/Mężczyzny, tak nie ma dnia córki, syna, wnuka, przyjaciółki, brata, siostry, itd. Dlatego 14 lutego powinien zostać świętem miłości, żeby tego dnia każdy mógł okazać miłość do drugiego człowieka. I wiem, że i tak rodzice dają walentynki swoim dzieciom, ale to oficjalnie przecież święto zakochanych...
Mówi się, że jeśli się kogoś kocha, to powinno się to okazywać przez cały rok. Mogę się z tym zgodzić i nie zgodzić. Racja, jeśli przez cały rok jesteśmy zabiegani i zapominamy o mówieniu, że ktoś jest dla nas ważny, to Walentynki są dobrą okazją do zrobienia tego tego jednego dnia. Z drugiej strony, powinniśmy kochać i okazywać to, co czujemy przez cały rok, a nie będąc miłym tylko 14 lutego.
I ostatnia sprawa, jednak nie mniej istotna, to to, że przestaliśmy mówić, co czujemy i że ktoś jest dla nas ważny, jeśli jest. Nasze emocje i uczucia zeszły gdzieś na dalszy plan, kiedy zaczęliśmy dorastać. Istnieje kilka, jak nie kilkanaście, tysięcy przymiotników, które opisują, co czujemy. Zastanów się teraz, jak ty się czujesz. Wymień 3 przymiotniki. Czuję się [tutaj wstaw przymiotnik, np. zadowolona, przygnębiona]. Łatwo było? Mi nie zawsze przychodzi to bez problemu. Nie mówimy o uczuciach i nie umiem ich nazywać. Czasami zbyt uogólniamy. Żyjemy wyobrażeniami i mówimy, że to/kogoś kochamy, nawet tak naprawdę go nie znając. A wracając do uczuć, święto zakochanych jest świętem o tyle fajnym, że właśnie 14 lutego miliony, jeśli nie miliardy ludzi, wypowiada to jedno zdanie w różnych językach, mówiąc o swoich uczuciach i to jest świetne!
Podsumowując, dla mnie 14 lutego ZAWSZE będzie świętem miłości i ZAWSZE będzie okazją do sprawienia komuś przyjemności walentynkową niespodzianką, np. ciastkiem (były pyszne, dziewczyny, prawda?) + wspaniałą okazją do usprawiedliwionego objadania się ulubionymi słodyczami. I żeby było jasne, rozumiem obchodzenie Walentynek i nie krytykuję osób, które je obchodzą. To indywidualna sprawa!!
Ściskam Was, moi drodzy! Mam nadzieję, że z przyjemnością czytacie ten post po tak długiej przerwie. Przesyłam buziaki i uściski (jeszcze raz, większa moc) i żegnam się z Wami!
Miłego wieczoru albo dobranoc!!
Ana ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz