Mamy 28 lipca, kiedy piszę ten post, więc nie jest to jeszcze koniec
miesiąca, ale myślę, że wiele się już nie zmieni, a jeśli nawet, to po
prostu edytuję ten wpis. Chcę napisać ten post, żeby sobie wszystko podsumować, uporządkować, a
jednocześnie będzie też to dobra forma dla Was, żebyście dowiedzieli
się, co było u mnie słychać, kiedy się nie odzywałam.
Wyszło tak, że kiedy wróciłam zmęczona po zakończeniu roku z obrobionymi stopami, bo szłam prawie dwa kilometry do domu (okropne buty -,-) z prawie dwukilogramową książką pod pachą, chyba tylko siedziałam i odpoczywałam XD Jak już sobie odpoczęłam, to zebrałam się w sobie i spakowałam na wyjazd. Nie wiedziałam, ile nie będzie mnie na mieszkaniu. Byłam pewna, że długo. Wyjechałam i wolny czas spędzałam głównie na czytaniu. W poniedziałek spotkałam się na bardzo krótko z kolegą. Czytałam. We wtorek złapałam totalnego doła, obejrzałam Buntownika z wyboru, co w sumie nie było dobrym pomysłem, bo jeszcze bardziej się zdołowałam. No i wyszłam wieczorem, bo potrzebowałam kogoś, kto poświeciłby mi czas. Płakałam przez ponad godzinę. Nie pomagały słowa osoby, która próbowała mnie pocieszyć. W mojej głowie było mega dużo myśli. Ogólnie skończyło się na tym, że zasnęłam, płacząc, ze słuchawki w uszach. Nie chętnie do tego wracam, bo na drugi dzień wyglądałam, jakbym pobalowała kilka dni, czułam się okropnie głupio, że osoba, która mnie pocieszała, była świadkiem mojej rozsypki. Moje oczy były tak opuchnięte, że ledwo patrzyłam XD Na szczęście przez cały ten czas wakacji, miałam tylko jeden taki atak i w kolejnych dniach jeśli humor mi się psuł, to wyczuwałam to i nie dopuściłam do takiej sytuacji po raz kolejny. Bardzo dużo czytałam, bo jak wiecie z mojego wpisu o niemyśleniu albo nie wiecie (jeśli nie to zapraszam do zajrzenia tam), czytanie jest moim sposobem na niemyślenie, a wtedy w mojej głowie było bardzo dużo myśli, na których nie chciałam się skupiać. Ostatecznie tak zakończył się czerwiec. Bałam się tych wakacji. Wiedziałam, że mogę mieć problem ze wspomnieniami z poprzedni, które były jednymi z najlepszych w moim życiu. I obawiałam się także tego, jaki będzie mój stan psychiczny. Na szczęście przez ten miesiąc nie było tak źle, ale o tym za chwilę.
Na początku lipca byłam pozytywnie nastawiona do wszystkiego. Zdarzyła mi się bezsenna noc 4 lipca, dzięki której miałam okazję wypełnić dwa z wyzwań z mojej Bucket List Wakacje 2016, czyli niespanie całą noc i śledzenie wschodu słońca. 6 lipca wydarzył się przełomowy moment w ciągu ostatnich lat. Został zdjęty mi mój stały aparat ortodontyczny po 1,5 roku noszenia. Naprawdę szczerze go polubiłam, ale z drugiej strony cieszyłam się, że pozbędę się tego obciążenia. Ten dzień wspominam naprawdę miło, bo spotkałam się z moim bliskim kolegą. Był naprawdę fajny! Dzień, nie kolega, chociaż kolega też, nieważne XD W piątek byłam znowu u ortodontki, aby odebrać swój zdejmowany aparat, który muszę nosi cały czas z małymi przerwami na posiłki, ale to nie jest istotne... Na drugi dzień, czyli 9 lipca wyjechałam do Ełku. I dla jasności - w mieszkaniu bywałam tylko przelotnie, np. po resztę rzeczy na wyjazd na Mazury. Ogólnie w drodze spałam, bo co mogło się wydarzyć ciekawego, poza tym mam chorobę lokomocyjną, więc to było najlepsze wyjście dla wszystkich. Tego samego dnia poszłam razem z siostrą i jej znajomymi na Festiwal Ognia i Wody. Było bardzo dużo ludzi, czego osobiście nie znoszę... Ale to można zrozumieć. Cały wieczór został zwieńczony występem Natalii Schroeder, dzięki chłopakowi mojej siostry mam nawet jej autograf, nie żebym o tym marzyła albo mi na tym zależało jakoś bardzo, ale jest. Był także pokaz pirotechniczny, nawiasem mówiąc świetny. Pokaz laserowy, od którego rozbolały mnie oczy. I koncert dziewczyny na skrzypcach i chłopaka na saksofonie. Ogólnie największe wrażenie zrobiły na mnie te fajerwerki i koncerty solistów. W niedzielę zwiedzałam trochę Ełku. W sumie to nie pamiętam zbytnio nazw tych zabytków, ale muszę przyznać, że Ełk jest naprawdę pięknym miastem. Bardzo podobało mi się w nim to, że są zachowane stare kamienice w różnych stylach. Byłam tam prawie dwa tygodnie. Jadłam lody miętowe! *.* Nakupowałam pocztówek! *.* Sporo czytałam albo oglądałam bajki w czasie, kiedy padał deszcz, a padał praktycznie przez cały mój pobyt XD Mimo wszystko z chęcią wrócę tam jeszcze, najlepiej jesienią, kiedy jest najpiękniej <3 Wróciłam do domu, czyli wróciłam do czytania, internetów i pisania z P. Dzisiaj mija tydzień, odkąd wróciłam do domu, nie mieszkania. I przyznam, że nie czuję, żebym go jakoś szczególnie wykorzystała. Może tylko pod względem spania.
W ciągu tych 34 dni wakacji udało mi się spełnić aż 7 wyzwań z mojej listy wakacyjnej. Powinnam tam dopisać w celach na wakacje poznanie nowych osób, bo to akurat by się spełniło. moczenie nóg w naturalnym zbiorniku wodnym, bo to też by mi się udało. Jednak tego nie zrobiłam XD
Ten miesiąc był miesiącem, w którym w końcu zrozumiałam, dla kogo jestem ważna i na kogo zawsze mogę liczyć. P, naprawdę bardzo Ci dziękuję <3 ;* Zrozumiałam, że czasami żyjemy wyobrażeniem o osobach. Że nie powinniśmy trwać w znajomościach, które nic nie wnoszą do naszego życia, a które nas ranią. Przełamałam swój lęk do ludzi, bo jednak Ełk to dość tłoczne miasto. Przełamałam lęk ciemności i przed rozmawianiem z obcymi ludźmi. Stałam się trochę pewniejsza siebie i myślę, że trochę wydoroślałam w skutek ostatnich wydarzeń, o których nie będę tutaj pisać, ale może mi się wydaje.
Po prostu należy pamiętać, że każda chwila w naszym życiu czegoś nas uczy. Jeżeli skończyło się coś dobrego, ciesz się, że w ogóle Cię spotkało. Jeżeli doświadczyłeś bólu, ciesz się, że nie zostałeś zraniony jeszcze bardziej. Nauczyłam się, żeby celebrować każdy dzień i cieszyć się z każdego. I Wam radzę to samo!
Trzymajcie się! Ściskam Was!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz