19:02

Bestia, zaufanie i serce podane na złotej tacy


Największą inspiracją człowieka jest drugi człowiek, więc na wstępie bardzo serdecznie chciałabym pozdrowić osoby, które do napisania tego posta mnie zainspirowały i które po przeczytaniu go będą wiedzieć, że chodzi o nie. 

Kiedy poznajemy nowe osoby, nie mówimy im od razu, że mamy jakieś nietypowe znamię, wstydliwe kłopoty ze zdrowiem ani nie opowiadamy o pierwszej miłości, która złamała nam serce. No nikt normalny tak nie robi. Informacje te wyjawiamy im wtedy, kiedy po 1. zdobędą nasze zaufanie, po 2. kiedy będziemy skłonieni do wyjawienia tego, a nie rzucamy tym od tak. No właśnie, padło już słowo, któremu dzisiaj poświęcę tekst. Zaufanie - to o nim dzisiaj będziecie mogli przeczytać. Jak to z nim jest? I kiedy jest nadużywane wraz z dobrym sercem? 

Kiedy powierzałam swoje żenujące (nie wyobrażajcie sobie zbyt dużo) sytuacje pewnej osobie, zresztą z każdą osobą tak jest, nie myślałam, że kiedyś się na niej zawiodę. Przecież nie zakładamy od razu, że ktoś wydobędzie od Was jakieś okropne info i nagle postanowi wyrzucić nasze zaufanie do kosza na śmieci, a przedtem przydeptać, napluć i przypalić je papierosem. Osób, które znają całą prawdę o mnie, jest bardzo niewiele. P wie chyba o wszystkim. I jest jedyną osobą, do której nadal mam zaufanie, mimo że bywało różnie i nie raz nie pisałyśmy po kilka miesięcy. 

Zwierzamy się komuś, ten ktoś słucha i pomaga nam, ale kiedy nasze problemy stają się coraz trudniejsze, zamiast zostać przy nas, odwraca się plecami i odchodzi, bo sobie nie radzi ze swoimi, a jeszcze i Twoje do tego? Nie wymagasz zbyt wiele, mój drogi/moja droga? Ha! I jeszcze powie Ci, że no przeprasza, ale wie jak wyszło, ma dużo na głowie i sam sobie z tym nie radzi. Ale przecież ty sam się odsunąłeś i najwyraźniej nosisz przy sobie ładunek wybuchowy, bo ta osoba bała się podejść i pogadać. A najśmieszniejsze jest to, że kiedy on miał problemy, ty potrafiłeś siedzieć do późna i z nim rozmawiać, próbując pomóc. Byłeś wsparciem jako jedyny ze wszystkich... Podałeś swoje serce na złotej tacy, nie dziw się, że bestia je zeżarła. 

Ale to jeszcze nic! Może rzeczywiście ma swoje problemy i Twoje "błahe" blakną przy jego. Może tak jest i nie daje rady, w porządku. Ale dwulicowego zachowania to już nie rozumiem. Narzekanie na kogoś do mnie, że ciężko przebywa się w czyimś towarzystwie, tak go ten ktoś irytuje, było w porządku. Odsuwanie się od tego kogoś było w porządku.  Ale kiedy ja przestałam odpowiadać i nagle ta osoba wróciła do towarzystwa, na które tak narzekała - UWAGA! - to też jest w porządku. I nie tylko wróciła, nagle jest najlepszym przyjacielem wszystkich i jest taka radosna i kochana i lajkuje zdjęcia osób, których podobno nienawidzi. To wszystko jest w porządku przecież! I to wcale nie jest popadanie ze skrajności w skrajność, WCALE! 

Nie można wszystkim nie ufać. Kurczę, jakie to by były relacje międzyludzkie. Ale, moi drodzy, jeżeli ktoś obdarza Was zaufaniem, u s z a n u j c i e to. Bardzo proszę! I Wy bądźcie ostrożni z tym swoim obdarowywaniem zaufaniem. Może być tak, że resztki serca, które jakimś cudem ostały się na tej złotej tacy, wykorzystacie, bo będziecie chcieli porozmawiać i naprawić to, co zepsute, to, że ktoś Was zawiódł, że poczuliście olani i zlekceważeni. Wtedy bądźcie najbardziej ostrożni. Bo bestia nie śpi i bestia czyha i może te resztki szybciutko zabrać, zjeść na Waszych oczach i oblizać palce. Ha! I będzie nadal udawać niewinne zwierzątko, bezbronne, potrzebujące zaufania. 

Mam nadzieję, że post okazał się zrozumiały i że z przyjemnością go przeczytaliście. 
Trzymam kciuki za Was i Wasze serduszka i zaufania! 
Ściskam ;* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Archiwum , Blogger